Chapter 9: The Good Alley

     Aleja Białych Domów to druga po Pałacu króla Etabaala IV, najbardziej prestiżowa część królestwa Corn zamieszkała przez Właścicieli Pól. Nazwę zawdzięczała kompleksowi identycznych domów, który każdy z nich przypominał miniaturkę królewskiego pałacu. Taki koncept architektoniczny osiedla nie był pomysłem samych właścicieli domów.  Ekstrawaganccy milionerzy zamieszkujący aleję woleliby się wyróżniać, niż mieszkać w jednym z setek takich samych budynków.  Decyzję regulował w tej kwestii edykt króla, który obwiał się, że bogaci Właściciele Pól, dzięki swojej fantazji i zasobnego trzosa, mogli przyćmić swoimi domami Pałac Królewski. Na co oczywiście władca Corn nie mógł pozwolić.

    Pomimo, że konstrukcja każdego domu była identyczna, wszyscy mieszkańcy Alei jak i całego królestwa Corn byli w stanie jednym tchem wypowiedzieć kto wiedzie prym wśród najzasobniejszych mieszkańców: Aziza!  Był nie tylko Właścicielem Pól, ale i jedynym importerem głównego składnika tajemniczej mikstury przygotowywanej przez proroków boga Anu zwiększającej polny kukurydzy. Cieszył się on dużym szacunkiem wśród Właścicieli Pól, ale także Dworu i samego księcia Hadd, który zwykł tytułować go swym przyjacielem. Taką popularność zawdzięczał zdobytym tytułom naukowym na zagranicznych uczelniach, mecenatowi sztuki  i czarującemu stylowi bycia. Z tych też powodów był częstym gościem Właścicieli białych domów, pałacu, a nawet świątyni. 

    Cóż z tego jednak, gdy Aziza był ciągle znudzony. Wszystko już widział, wszystko posiadał, wszystkiego dotknął. Nie było na całej ziemi rzeczy, której by nie mógł nabyć. Jak sam mniemał, nie było też osoby, której przychylności nie mógłby sobie kupić. Zawsze tylko chodziło o kwotę, a on był gotów płacić i nie targował się o cenę. Jednak kiedy osiągał zamierzony efekt jednocześnie tracił nim zainteresowanie jakby uchodziło z niego powietrze, a tym samym powracała wielka pustka, której nie potrafił niczym i nikim wypełnić.

    Tym samym Aziza był mężczyzną o dwu twarzach. W towarzystwie brylował elokwencją i poczuciem humoru. Gdy zamykał drzwi białego domu pogrążał się w rozpaczy. Nikt do tej pory nie był świadkiem łez mężczyzny. Aż do dzisiejszego wieczoru, kiedy to niespodziewanie stanął przed nim gwardiani świątynny z pismem w ręku, gdy ten właśnie powracał do swojej samotni.

   - Panie, książę Hadd na sąd wzywa... - rzekł zmieszany posłaniec i szybko oddalił się nie wiedząc co począć z łzami milionera z Alei Białych Domów.


 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chapter 13: A hidden beauty

Chapter 15: Sparks in the stubble field

Chapter 17: Secrets of a Mother's heart