Chapter 16: The midsummer day
Publiczne obchody święta ku czci boga Anu polegały na uroczystej procesji, w której brała udział ludność z całego królestwa Corn. Procesję otwierał król Etabaal IV i książę Hadd, a za nimi kroczyli najbardziej wpływowi Właściciele Pól oraz prorocy boga Anu, zaraz za nimi pozostała ludność. Procesję zamykała grupa ubranych na biało kobiet niosących posąg boga Anu. Posąg miał w ręku kosz pełen ziaren kukurydzy zwisający z jego prawego ramienia i motykę w dłoni, podczas gdy w lewej ręce trzymał kosę. Procesja okrążała pola śpiewając pieśni, a następnie wracała do świątyni, gdzie składano dary bogu Anu wraz z pokłonem.
Święto posiadało też elementy wspólnej zabawy i ludowego folkloru. Przy czym Właściciele Pól byli zapraszani na dwór królewski i tam brali udział w wystawnej uczcie połączonej z balem, natomiast prosty lud idumeiski rozpalał ogniska wzdłuż plaży nad Wielką Wodą, gdzie śpiewy i tańce trwały do białego rana.
Tym razem wszystko odbywało się niby tak samo, a jednak inaczej. Procesję bowiem nie zamykały kobiety ubrane na biało niosące posąg boga Anu, a skrępowany sznurem starzec prowadzony przez królewskich dragonów. Z dala przypominał Natana, ale z twarzy nie był do nikogo podobny, gdyż jego ciało było jakby jedną, wielką raną. Widać było gołym okiem, że świątynni gwardianie nie żałowali starcowi batów.
Kiedy już wszyscy mieszkańcy Corn utworzyli uroczysty korowód gotowy wyruszyć między pola kukurydzy, a na ustach rozbrzmiały już pierwsze radosne pieśni zdał się słyszeć tętent końskich kopyt, a już za chwilę do królewskich stóp upadł posłaniec z wyraźnie strapioną miną.
- Najdostojniejszy. Dom Glosobela został spustoszony przez rebeliantów, a jego samego znaleźliśmy powieszonym. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść.
Radosne pieśni i barwny korowód zastygły w oczekiwaniu na reakcję króla Etabaal IV, a kiedy ten ruchem ręki dał znać, aby posłaniec oddalił się, poczynił krok do przodu dając do zrozumienia innym, że idą dalej. Z gardeł zebranych mieszkańców wydobył się jakby żałosny jęk zamiast radosnych pieśni. Lud był bardzo przejęty zasłyszaną informacją, która niczym lotem błyskawicy rozeszła się po całym placu świątynnym.
Procesja ruszyła dalej. Nie wiadomo było, czy to żar słońca przebijał się przez żółto- zielone kolby kukurydzy, czy biel sukien kobiet niosących posąg boga Anu. Tłum szedł, a tumany kurzu wznosiły się nad figurką niczym kadziło, które okadzał bóstwo. Ci którzy szli bliżej końca paczuli w nozdrzach gorzki smak spalenizny, ewidentnie z kurzem unosi się dym.
Gdy pątnicy jeszcze śpiewali, przybył przed króla inny posłaniec, skłonił się i gdy król wyraził zgodę przemówił drżącym głosem:
- Najdostojniejszy. Dom Azizy płonie. W nim odnaleźliśmy spopielone szczątki właściciela. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść.
Zapadła martwa cisza. Nikt już nie miał ochoty śpiewać. Właściciele Pól z niepokojem spoglądali w kierunku Alei Białych Domów. Idumeiczycy bali się szemrać tylko wymieniali między sobą znaczące spojrzenia. W każdym bądź razie nikt już nie miał ochoty świętować.
Król Etabaal IV nie dał poznać po sobie, że otrzmane wiadomości zmroziły mu krew w żyłach. W tych okoliczności nie było już sensu wędrować w głąb pól kukurydzy. Zrozumiał, pora wracać do świątyni, aby dopełnić pokłonu bogu Anu i szybko zakończyć uroczystości.
Cały korowód w żałobnym marszu zmierzał ku świątyni, ale i tu czekała na niego niespodzianka. Przed świątynią stała nadzwyczaj piękna pani z małym chłopcem na ręku. W obszernym, rozłożystym płaszczu zarzuconym na ramiona wyglądała niczym królowa strzegąca dostępu do wnętrza,

Komentarze
Prześlij komentarz